20 / 06 / 23

Nie przywitam się z państwem na ulicy – Maria Reimann

(s. 35) „Człowiek tak do końca nie zdawał sobie z tego sprawy – wspomina dzieciństwo jedna z moich rozmówczyń – tylko na przykład wiedział, że idzie do endokrynologa, że coś tam ma przepisane, ale nie wiedział dokładnie dlaczego.”

(s. 48) „Virgil, choć sam był w tej sprawie raczej bierny, poddał się woli Anny i przeszedł operację, po której zaczął widzieć. Odzyskał wzrok, ale nie potrafił widzieć. Nie umiał zinterpretować obrazów przed oczami, nie rozumiał ich. Stał się zupełnie zagubiony, bał się wychodzić z domu, przestał się samodzielnie poruszać. Bardzo cierpiał. W końcu, ku swojej uldze, ponownie stracił wzrok.”

(s. 76) „Życie z niepełnosprawnością jest ciągłym nawigowaniem między poczuciem wyjątkowości – wyjątkowej niesprawiedliwości, wyjątkowej krzywdy, wyjątkowej dzielności, wyjątkowego wysiłku – a poczuciem zwyczajności, „normalności”. Poruszająca się między tymi dwoma biegunami osoba nie jest sama – są z nią rodzice, nauczyciele, dzieci w szkole, badaczki na koloniach, lekarze, sąsiedzi, dzieci i dorośli na ulicach. Dlaczego nie może być tak – pyta mnie koleżanka, która ma córkę z zespołem Downa – że ona pójdzie do zwyczajnej szkoły i tam będzie normalnie? Będzie po prostu z dziećmi? Przecież gdyby to było możliwe, wszyscy by na tym zyskali, i inne dzieci, i ona.” To „gdyby to było możliwe” jest marzeniem o lepszym świecie. Świecie, w którym osoby żyjące z niepełnosprawnością nie są uważane – przez innych i przez siebie same – za wyjątkowe, inne, takie, którym czegoś brak, ale za zwyczajnych ludzi, którzy, tak jak wszyscy, zmagają się z różnymi trudnościami.”

Maria Reimann „Nie przywitam się z państwem na ulicy”, Wyd. Czarne 2019

Dyskusyjny Klub Książki w Chodzieży (Miejska Biblioteka Publiczna w Chodzieży)

Podoba Ci się ten artykuł? Podziel się ze znajomymi: